Felisin |
Wysłany: Sob 9:44, 18 Lis 2006 Temat postu: Historia Snowhange |
|
Historia Szlachetnego Rodu Coldness i Ich dzieła Snowhange
Lat temu wiele, gdy minęło czterysta lat od narodzin Chrystusa, na celtyckie miejsce, gdzie młodziankowie w piętnastym roku swego życia udawali się by podać dowód na swoją męskość i gotowość do poszerzenia rodu, gdzie potem osiedlili się ludzie, aby czcić Matronę piękną, pacholę karmiącą, przybyło kilkunastu ludzi o dziwnym zachowaniu i jakże dziwacznych właściwościach. Wymachiwali patykami to na prawo to na lewo i wybili ludność całą, a był to krwiożerczy lód. Kogo nie zabili, sami uciekli do innych miejsc, a mało było takich co przeżyło, bowiem ludność ta nie była wojownicza i nie przygotowana do walki. Tutaj ludzie w spokoju żyli, w dostatku, nie w biedzie. Wioska, gdzie chat było sporo pod panowaniem barbarzyńców z odległych krain, gdzie zimno nie doskwierało tak bardzo, rozrosła się niebywale. Chaty drewniane, jednoizbowe, stały się wielkimi domiskami. Powstawały nowe rzemiosła i handel się rozrastał na inne miejsca ziemi naszej. A handlowali pięknymi wyrobami. Niesamowite miały czasem moce ich tworzywa. Piękne materiały, choć całkiem nieprzydatne w tych zimnych miejscach, a po cóż im takie dziwne wyroby były, nikt nie wiem.
A gdy minęło stulecie i kolejny wiek się zaczął rozpanoszyli się barbarzyńcy i despotyczną władzę objęli, wyplenili z ludzi ich celtyckie kulty i nikt już o religii nie pamiętał. I miesiące feralne się rozprzestrzeniły, mimo że trzy dziesiątki liczyły. Ród ludzi o sercach z kamieni zamek ogromny sobie wybudował. Nikt nie wie do dziś jak udało im się budowlę w kilka dni postawić. Aby to uczynić, pół wioski zniszczyli. Ludzie zniknęli i nigdy się nie pojawili na Lodowej Krainie. Ale nikt z zamieszkałych tego nie pamiętał, jeno ja się uchowałem, żeby historię spisać, gdyż takie moje zadanie i cel wyznaczony przez bogów najwyższych, którym sprzeciwiać się zakazano, a pamięć moją uratowano od bestialstwa chłodnych władców okropnych. W zamczysku się zamknęli i odgrodzili od świata i nikt ich więcej nie zobaczył, a zamek także zapadł się pod ziemię po dniach trzech od zniknięcia władców ziemi tej. Nikt już zamku odnaleźć nie mógł, bo ciemnymi mocami został odgrodzony od niegodnych jego widoku mieszczaństwa. Podli to ludzie byli, którzy zamknęli się w tym przepastnym miejscu o pięknych ogrodach, gdzie wieczna zieleń była i lodowca nikt nie zobaczył. Ale ja jedyny przenikłem za mury budowli, aby spisać dzieje rodu Coldness, o co mnie poproszone, gdyż dowiedzieli się panowie o losie moim i celu na życie, bowiem ja tylko poza panami mymi tak dobrze mową i pismem się posługiwałem. I spisałem ich losy, aby potomni wiedzieli co się w przeszłości działo i wnioski wyciągnęli.
Gdy ostatni mąż rodu Coldness umarł śmiercią niesamowitą, małżonka jego sama na świecie została. Jedyny mężczyzna niegdyś pełen sił, teraz w lodzie spoczywający, znikł z powierzchni, gdzie dusze ciała miały i zatracił zmysły swoje. Pani została z córką jedyną, która urodziwa nie była. Miała wyraz twarzy jakby jej rodzice krzywdę uczynili. A i wysoka nie była, tylko niska i ciała nabrała od słodkości, którymi ojciec rozpieszczał dziecko swoje, gdy pacholęciem było. Wdowa posmutniała wielce i aby życie weselnym uczynić zabrała z ulicy dwie dziewoje o wielkiej urodzie. I jak własne potomstwo chowała pod ramionami swymi. Ale niedobra to była kobieta, a jedna z sierot ulicznych inteligentniejsza od niej była i swoim umysłem pojęła w jakiż to sposób Pan do krainy umarłych trafił. Wykryła dziecina, że przybrana matka jej swego męża zabiła, gdy ten to oznajmił, że brzydka się zrobiła okropnie, a że pyszna to była kobieta, znieść takiej zniewagi z ust męża nie mogła i sięgnęła po nóż, który pod ręką leżał akurat. Nie wiem skąd nóż w sypialni się wziął, lecz nie chciała mi dziewoja wyjaśnić. W złości i agresji wielkiej z całą siłą swoją pchnęła nóż w pierś mężowską. Skręcał się z bólu chwilę, biedaczek. Jednak zlitowała się nad nim sprawczyni i dobiła go, aby nie cierpiał. Czego później wielce żałowała, bo za obrazę cierpieć powinien katusze. Gdy Pana pochowano, jego małżonkę żal za grzechy i skrucha ogarnęła. Sumienie odezwało się w jej niezbyt inteligentnym umyśle. Wywiedziała się ze źródeł różnych, jak uczynić, aby ukochany wrócił z ciemnego miejsca, do żywych świata. W noc ciemną szukała zwierzęcia odpowiedniego, co w tym miejscu rzadkością było, ale znalazła kobiecina to co chciała. Jednorożec jak malowany, od śniegu się wyróżniał bielą okropną. Znów pod jej ręką nóż się zjawił i zabiła zwierzę bez żadnej skruchy i żalu. Zabrała krew jego ze sobą i rozkopała rękami własnymi małżonka grób, który świeży jeszcze był. Wiedziała, że zabijają zwierzę niewinne źle poczyniła, ale miłostka ją wielka ogarnęła. Obrządek odpowiedni poczyniła, ale nie udało się powrócić do żywych mężczyzny, który nie chciał wracać do tej lodowatej kobiety, a że ją ktoś przyuważył na postępku swoim, zbiegła stamtąd jak najszybciej i zaszyła się w zamku. Ale gdy się córka wywiedziała o wszystkim i świadków na uczynki matki zebrała, pani wielka, Livia Coldness wygnana została i na wieczne potępienie skazana została. I nikt więcej kobieciny nie widziała, ani nawet ja, z darem od bogów najwyższych, wszystkowidzenia. I gdy pani opuściła mury zamku na zawsze, wielkie nieszczęście na dziewoje spadło. Klątwa okropna miała je ukarać za matki poczynania. Nikt już żadnej kobiety nie miał pokochać ni pięknej, ni brzydkiej. Żaden mąż nie miał brać sobie kobiety Coldness za małżonkę brać, a jedynie serca im łamać i z niedozwolonych przez bogów związków córy im dawać, do rodu przedłużenia. Gdy się dziewczę rodziło było różowe, piękne i miłe. Rosło na cudowną panienkę, ale gdy się mężczyzna pokazywał na horyzoncie i łamał serduszko miłe panience pięknej, brzydniała zrazu i serce na pół się łamało natychmiast, zamieniało się w dwa lodu kawały wielkie i panienka miła, w pannisko przebrzydłe się zamieniała. Ale ze związku takiego córka się rodziła, nigdy chłopina. I tak już zawsze być miało.
Gdy córki tej, która dopuściła się zbrodni wielkiej doszły do władzy nad zamkiem wielkim, postanowiły wykorzystać dobrze zamczysko to. Inteligentne i miłe były jeszcze, gdyż klątwa dotknąć je miała niebawem. I tak w roku bliżej nieznanym, lecz koło pięćsetnego w zamczysku wielkim powstało miejsce, gdzie młodych ludzi na czarowników kształcono. Uczono czarów, uroków i innych niebywałych umiejętności i tak trwała szkoła. Ale panna Placidus podzielić szkołę na trzy postanowiła, aby każda własną władzę miała. Każda cząstka szkoły wielkiej tego samego uczyła i prawo takie samo miała, ale zasady niektóre różniły się i obyczaje i charaktery. Panna Placidus własną cząstkę miała i założycielką okrzyknięta została, gdyż ona to wpadła na pomysł taki, aby szkolnictwo rozwinąć w zamku. I cząstce tej ludzie mili, łagodni i uczynni byli, nie wadzili nikomu, cisi i skromni, choć i od reguły wyjątki były. Panna Honestus także cząstkę swoją miała, gdzie ludzie odważni i mężni byli, gdyż ich pani taka była i nie bała się niczego, jeno śmierci się lękała. Panna Ferox cwana była i w swojej cząstce inny porządek zaprowadziła. Ludzie tam byli interesu, swoimi sprawami się zajmowali, charakterek zazwyczaj mieli pokaźny i dogadać dobrze umieli. I tak się trzy cząstki ostały, do których młodzi trafiali za pomocą lodu ciężkiego, który w zwierzę się układało. A zwierzaka każda panna sama sobie obrała, według gustu i myśli swoich.
I szkoła się Snowhange nazywała od okolicy i miejsca w jakim postawiona została, i trwa po wszystkie wieki, dopóki niezgoda między cząstkami zapanuje i młodzi zbuntują się, wtedy nic już nie zostanie.
opracowała: Dalila |
|